Legiony Polskie, utworzone – za zgodą władz austriackich – z działających na terenie Galicji pod dowództwem Józefa Piłsudskiego związków strzeleckich, miały wprawdzie w swym założeniu być sojusznikiem państw centralnych, ale Polacy wiązali z nimi przede wszystkim swe nadzieje na niepodległość. Nadziei tych nie mogło spełnić istniejące jedynie „na papierze” Królestwo Polskie, powołane w listopadzie 1916 roku przez cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Podobną deklarację złożył zresztą w grudniu tegoż roku car Mikołaj II. Rewolucja w Rosji i przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych zmieniły układ sił. Sojusz z Niemcami stracił sens. Kryzys nastąpił w momencie, kiedy zapadła decyzja o przekazaniu Legionów Polskich przez Austro-Węgry stronie niemieckiej. Miały one zasilić Polskie Siły Zbrojne (Polnische Wehrmacht), dowodzone przez H. von Beselera. Wówczas to Piłsudski wydał swym legionistom jasny i prosty rozkaz: „Wy do tej armii nie pójdziecie” Słowa komendanta trafiły na podatny grunt Niemal wszyscy legioniści pochodzący z Królestwa Polskiego z I i III Brygady odmówili złożenia przysięgi. Złożyła ją tylko I Brygada, złożona głównie z mieszkańców zaboru austriackiego. Zbuntowane oddziały, liczący około 4.000 osób, internowano. Oficerów osadzono w obozie w Beniaminowie, żołnierzy – w Szczypiornie pod Kaliszem. Samego Piłsudskiego zamknięto w areszcie wojskowym w Magdeburgu.
ZA OBOZOWYMI DRUTAMI
Obóz w Szczypiornie utworzony zaraz na początku wojny, był dość prowizoryczny. W zamierzeniu miał pełnić funkcję obozu kwarantannowego dla jeńców tylko w okresie letnim, w rzeczywistości przetrzymywano tu tysiące ludzi całe miesiące, a nawet lata. Byli tu jeńcy wojenni rozmaitych nacji – Rosjanie, Francuzi, Anglicy… W lipcu 1917 roku zaczęli napływać polscy legioniści. „… ogromny czworokąt gładkiego pola, ogrodzony kilkurzędową siatką z kolczastego drutu, podzielony takąż siatką na mniejsze prostokąty, wewnątrz których stoją rzędem, bokiem do frontu, baraki z desek kryte papą, częściowo w ziemię zagłębione (…) W całym obozie nie ma ani jednego drzewa lub krzewu (…) obóz robi wrażenie zbiorowiska uszeregowanych kretowisk, nad którymi jak gołębniki sterczą wieże przeznaczone do tłumienia ewentualnego buntu przy pomocy karabinów maszynowych” – tak opisuje obóz jeden z legionistów, Wincenty Solek. Wnętrza baraków wyglądały jeszcze tragiczniej. Oto relacja Piotra Góreckiego: „Wzdłuż lepianki, pod obu jej ścianami, wprost na glinie ułożone były barłogi (…) Zamiast słomy użyto kawałków papieru lub wiórek drewnianych. Zamiast płótna – tkaninę papierowa. Za nakrycie służyły nam kołdry, zszyte z dwóch krótkich i wąskich pasków barchanu, wyłażonego wewnątrz starymi gazetami. Barłóg ustawicznie był mokry. Spaliśmy wszyscy w ubraniach;. myszy, szczury ! żaby gromadnie harcowały po nas.” A oto obozowe menu: „Rano wydawano kwiat lipowy i kilka deka zlepku z mąki gryczanej i trocin. W południe wydawano litr zupy z małży, ślimaków morskich i żab. Wieczorem litr kawy zbożowej lub kwiatu lipowego. Odór południowej zupy był tak przerażający, że pomimo głodu niewielu miało ochotę zbliżyć się „do cebra.” Nie więc dziwnego, że po kilku miesiącach pobytu w takich warunkach jeńcy wyglądali tak, jak opisał ich Wacław Kobyłecki: .„Jakieś szaro-ziemiste wychudłe widma. Byli kiedyś ludźmi.”
POMOC KALISZAN
Natychmiast też zawiązali komitet, którego celem było niesienie pomocy internowanym. Komitetem kierowali S. Bulewski (przewodniczący), I. Łaszczyński (zastępca), K. Scholtz (sekretarz), L. Dziewulski (skarbnik) oraz ks. J. Sobczyński. J. Bronikowski, S. Murzynowski i S. Orzeł. W sekcji kobiecej działały m. In. S. Zakrzewska, A. Sztark, M. Sulecińska, K. Świdnicka, Z. Janiszewska (na zdjęciu). Z komitetem współpracowały szerokie kręgi mieszkańców Kalisza, przede wszystkim dostarczając żywność dla głodujących żołnierzy. Niemal codziennie specjalny wóz dowoził prowiant do obozu. Z czasem i sami zainteresowani zaczęli podrabiać przepustki i wyprawiać się do życzliwego miasta, skąd nigdy nie wracali z pustymi rękami. „Nasz chorąży wczoraj wyszedł – zapisał w swym dzienniku Stefan Kozłowski – i dzisiaj wrócił z pełnym plecakiem. Przyniósł białego chleba, który podzieliliśmy jeden na pięciu…” Dr Mieczysław Naramowski z kolei zanotował, iż na wiadomość że ma być przeniesiony do innego obozu otrzymał z komitetu tyle jedzenia, że wystarczyłoby dla 2-ch ludzi w podróży do bieguna północnego’. W pamiętnikach legionistów pięknie zapisała się także p. Zofia Janiszewska, która pośredniczyła w przesyłaniu nielegalnej korespondencji…” Podobnych przykładów można we wspomnieniach ze Szczypiorna znaleźć bardzo wiele. Dzięki pomocy kaliszan internowani żołnierze mogli nie tylko ustrzec się głodu, ale uczyć się, bawić, rozwijać swe talenty i zainteresowania. Zresztą, życie obozowe ilustrują zdjęcia zachowane w archiwach.
MUZY OBOZOWE
Wraz z szeregowymi żołnierzami przyjechała do Szczypiorna także dość liczna grupa oficerów, którzy ukryli swoje stopnie, aby w trudnych chwilach nie opuścić swych podopiecznych. Byli wśród nich m. in. rtm. Orlicz-Dreszer, kpt. Olszyna-Wiiczyński. kpt. Zosik-Tessaro, kpt. Kołłątaj, por. Grzmot-Skotnicki, ppor. Dublański-Piasecki, ppor. Szafranowski, chor. Szajewski, chor. Miszewski i inni. Oni to – zanim ostatecznie Niemcy nie wysłali ich do obozów oficerskich – zajęli się organizacją życia obozowego. „Dążąc do ujęcia w swoje ręce całości życia obozowego, stworzono komitet gospodarczy, który zajął się kuchnią obozową, uruchomiono pocztę, izbę chorych, stworzono kursy maturalne, kursy dla analfabetów, naukę języków, stenografii, warsztaty rzemieślnicze i artystyczne. Organizowano chóry, przedstawienia amatorskie, kursy gimnastyczne, koncerty, słowem, aby dostarczyć internowanym pracy i rozrywki” – pisze dr M. Naramowski. „Rozrywek umysłowych, w postaci odpowiedniej lektury, dostarczał nam komitet kaliski” – wspomina Stanisław Pewnicki. Ulubioną rozrywką żołnierzy była gra w piłkę ręczną, która odtąd zaczęto nazywać „grą w szczypiorniaka”.
GŁODÓWKA
W miarę jak pobyt w obozie przedłużał się i nasilały się jesienne chłody, pewna grupa żołnierzy załamała się i wyraziła zgodę na wstąpienie do Wehrmachtu. Pozostali zostali poddani nowym represjom i szykanom. Przede wszystkim utrudniano pracę komisji żywnościowej oraz ograniczono prowadzenie zajęć szkolnych. Najbardziej jednak dotknął legionistów rozkaz naszycia wszystkim internowanym numerów obozowych. Potraktowano go jako zniewagę i odmówiono wykonania. Wówczas to obóz otoczony został, zbrojonymi oddziałami, Za niewykonanie rozkazu komenda obozu wstrzymała dostawy żywności z Kalisza i zabroniła legionistom opuszczania baraków. Odpowiedzią broniących swego honoru żołnierzy była głodówka, która trwała od 14 do 17 listopada. Osłabieni głodem legioniści zaczęli masowo chorować. „Dnia 17-go listopada – notuje dr Naramowski – ilość chorych doszła do 300-tu, 2-ch dysponowano na śmierć”. Dopiero wówczas interwencje z zewnątrz sprawiły, iż podjęto decyzję o przeniesieniu, internowanych do obozu w Łomży, gdzie warunki bytowe były znacznie lepsze. Do momentu opuszczenia Szczypiorna legioniści musieli jednak pogodzić się z noszeniem numerów obozowych.
„DZIADEK WIE CO ROBI”
W połowie grudnia 1917 roku, pożegnawszy się serdecznie z kaliskim komitetem, legioniści wyjechali ze Szczypiorna. Tak zakończył się ów pozornie mało ważny epizod wojny światowej, który jednak raz jeszcze dowiódł, do czego zdolni są – w imię honoru i ojczyzny – polscy żołnierze. Nawet w tak ciężkich warunkach obozowych, w tak niejasnej sytuacji politycznej. Co podtrzymywało ich wiarę? Odpowiedz na to pytanie można znaleźć w we wspomnieniu obozowym – Np. w relacji Jana Radomskiego: ,, … w rozmowie z Orlikiem Broniewskim, zwierzałem mu się z trapiących mnie obaw, co dalej? Komendanta nie ma, Legionów nie ma. Niemcy nas tu gnębią, zaleźliśmy w ciemny kąt. Orlik zgadzał się ze mną, ale wiesz co?”, powiada z namysłem – „Dziadek wie co robi…” Ów wierny komendantowi Piłsudskiemu legionista Orlik to kto inny lecz sam Władysław Broniewski który w kilka lat później zdobędzie sławę jako poeta i rewolucjonista. Ale znacznie wcześniej – już w listopadzie 1918 roku – Polska po tylu latach niewoli odzyska wreszcie wolność. Na tej drodze do wolności Szczypiorno jest jednym z kamieni milowych
Bożena Szal
W artykule wykorzystano m. in. nastepujące opracowania:
„Za kratami więzień i obozów” Tom I Warszawa 1927, Tom II 1928, W.solek „Pamiętnik i internowania” („Polityka” 14/88); J Kochanowski „Muzy uwięzione” („Kultura” nr 7/88); A. Roth, J. A. Splitt „Sprawa polska w latach I wojny światowej i obóz internowanych legionistów w Szczypiornie”(maszynopis)