Dokument dziejowy — rysunki i poezje legionistów zza drutów obozu niewoli.
…Choć myśl żołnierska w wieńce
słów, nie czynów zawarta —
nie chodzi już w podźwicku broni,
lecz album zdobi kaliskiej panience —
to jednak żyje. Bo ta karta
mówić wciąż będzie, że w pogoni
za Polską tu zaszliśmy,
gdzie niemieckie druty —
ale w niewoli nic z bojowej nuty
ani z swej dumy nie straciliśmy.
Nas nie przełamie żadna losu psota,
dawniej żołnierze — dziś zjadacze
chleba…
Takim wierszem zaczyna się. album jednego z legionistów, byłych jeńców Szczypiorna, stanowiący niewątpliwie dokument dziejowy, dotąd nieznany.
Rok 1917 wprowadził do historii Polski małą osadę pod Kaliszem — Szczypiorno. Tutaj internowana była „wiara” leguńska, co nie chciała złożyć przysięgi obcym, wiernie stając przy swym Komendancie.
Internowanym legionistom przychodziło z pomocą całe społeczeństwo kaliskie, największa jednak działalność rozwinęła Liga Kobiet. Wdzięczni legioniści ofiarowali trzy albumiki paniom z Ligi. W albumikach tych w rysunkach i wierszach rysuje się psychiczna sylwetka legionisty internowanego w Szczypiornie „jednego za wszystkich i wszystkich za jednego”. Jeden z tych albumików, zawierający wiersze nieznane i nie wydane, nie zawsze zbyt sprawnie pisane, otrzymała ś. p. Jadwiga Piotrowska. Album przechowywany jest z pietyzmem w tej rodzinie. Obecnie dzięki uprzejmości p. inż. Piotrowskiego możemy się zapoznać z treścią albumu oraz ze zdobiącymi go rysunkami.
Na pierwszej karcie widnieje napis: „Obywatelce „Jadzi” na pamiątką pobytu w obozie jeńców w Szczypiornie. 1-szy P. U. Leg. Pol. Szczypiorno 15. 12. 1917 r.”
Dalej rysunki i wiersze. Rysunki, niektóre b. ciekawe dają przekrój życia legionistów w obozie internowanych, wiersze razem z przekrojem duszy „leguna” w niewoli niemieckiej.
Ten wierszyk dedykuje „kaliskiej panience” — co niosła pomoc legionistom szw. 1 p. ul. L. P. Wacław Budzyński.
O duchu, jaki panował w obozie, świadczy wiersz Kazimierza Balcera:
gdy Ojczyzna we łzach tonie
by w męczeńskiej jej koronie
Nie być cierniem swą żałobą.
Młode skrzydła swe do lotu
rozwinęło białe ptaszę
ślijmy za nim serca nasze,
by unikło śmierci grotu.
Chociaż chmura słońca skryje
nie pochylać sennie głowy —
niech w wolności gwieździe nowej
pamięć czynów nam odżyje!
Siła duszy i hart duszy
niech się hasłem naszem stanie —
a nadejdzie Zmartwychwstanie
i miecz wroga wraz się skruszy!
Tak z za drutów kolczastych umiał przemawiać legionista, żyjąc w chłodzie, głodzie i poniewierce.
Bunt duszy leguna maluje wiersz podpisany inicjałami Z. K.:
szarpane bólem naprężone nerwy,
żeby się pasją z bólu oszalałą
wstrętny byt w strzępy rwać chciało!
Że tu tak podłą bronią walczą z nami
jak z bandą łotrów, a nie z żołnierzami,
którzy ofiarnie młode życie swoje
ponieśli w mężne i krwawe boje.
Rozpacz ogarnia, że się młode siły
w piersi nie zwarły i w bój nie rzuciły,
żeśmy w tak wielkiej dla narodu chwili
broń dobrowolnie złożyli.
Ból nam piersi ściska, że już w dumnej zbroi
za nami naród rycerski nie stoi,
że swe tradycje bogate i dumne
jak strzęp marny złożył w trumnę.
Czasem gniew taki, taki szal porywa
zdeptać łączące nas z krajem ogniwa —
rwać, szarpać druty i szturmem wziąć bramy!…
Ha! broni już w ręku nie mamy!
W albumiku znalazł się również bardzo ciekawy wiersz, zatytułowany „Badzie Stanu”, dobitnie świadczący o tym, że legioniści w Szczypiornie nie tylko zdawali sobie jasno sprawę z sytuacji politycznej, lecz umieli o niej wydać sąd i wypowiedzieć swe zdanie.
jak żołnierz wiary swej broni,
gdy jak mur twardo dziś stanął na straży
i sztandar wydarł warn z dłoni.
Przez walkę naszą upartą i blizny
wśród ran i trudu potu,
macie w nas dzisiaj dla dziejów Ojczyzny
wrogi „element wywrotu”.
Gdy piersi młode krwawiła nam wiara
w strzeleckim rwała je rowie —
wyście w kawiarniach palili cygara,
pili ojczyzny swej zdrowie.
Gdy nam śmierć wyła po nocy nad głową
w piersi parł bagnet i kula —
wyście, przy winku przyszłość rojąc nową,
ściskali godność swą czule.
Własny nasz rozkaz wszystkich pokolei
za wiarą naszą oporną,
w nocy, jak bandę, wyklętych złodziei
gnał do obozu Szczypiórno.
Przyszłość wam krwawą historję opowie
z tej nędzy naszej i głodu —
byście się mogli uraczyć, panowie
żeśmy „niegodni narodu”.
Marny wasz triumf nad krajem i nami,
obcy pacholi i karli.
Niewola nasza Ojczyzny nie splami,
bośmy do ran jej przywarli.
Na żołd i służbę poszliście siepaczy
ślepe narzędzia ich woli.
Gorzej niż druty i los nas tułaczy
wasza niewola nas boli.
Wiersz ten kończy się silnym akordem bólu legionisty:
Porwijcie mundur i spójrzcie na ranę,
na bliznę drogą i krwawą,
na piersi walką i trudem zorane,
w niem święty bunt nasz i prawo!…
Pożółkłe kartki albumu zawierają także słowa pełne miłości i uwielbienia dla Wodza: Oto wyjątki z wiersza p. t. „Dyktator dusz”:
Tyś wstał, jak grom i Tyś jest jak grom,
o drogi Wodzu nasz!
A postać twa — granitu złom
w marmurze kuta twarz.
Spojrzeniem oczu Twoich l wiem
idziesz hen Polską w dal,
nie nęci” Cię ni złota szych,
bo cenisz jeno stal.
Z nami na nędzę szedłeś, głód,
chociażeś Wodzem był,
nie straszył Cię ni deszcz, ni chłód —
a gdy opadlim z sił.
Tyś krzepił nas, Tyś wiarę swą
do naszych wlewał żył.
My idziem w Twoje ślady
jakby w uroczym śnie, wpatrzeni w Twoje oczy,
gotowi życie dać —
choć piekło nas otoczy
przy Tobie będziem stać.
Inny znów wiersz zatytułowany „Reduta Piłsudskiego” barwnie opisuje atak moskali na straconą placówką, szturm, obronę i bohaterstwo walki. Wiersz ten kończy się:
bo wolny żołnierz nie zna z niewolą przymierza.
Padła załoga w ogniu, krwi spiekłej i dymie,
żywy pozostał honor polskiego żołnierza!
Fe! co widzę? Na twej twarzy
uśmiech jeszcze się nie żarzył
Jeśli tak, toś nam nie brat
to się strzelaj, pal cie kat!
Lecz nie! Przecież jam chrześcijanin
wiem ja, co to znaczy głód
co to nędza i co chłód. —
Na nic pokarm z czczych paplanin.
Więc pociechy znak rzetelny —
przestań bracie martwić się,
bo już od samego rana
do obozu tu nam śle
chleb, kartofle, mleko, schab
nasz Komitet nieśmiertelny
i kaliska Liga Bab,
nasza Liga ukochana.
Ot i smutek znika z czoła
humor tryska jakby z pomp
więc za pióro! Rymy rąb!
Zdrowy humor leguński wieje i z innych kart życia obozowego. W wierszu p. t. „Teatr bałagan”, jeden z legionistów tak przedstawia widowiska, odbywające się za drutami kolczastymi obozu:
w obozowym bałaganie —
pozwolenie masz, pieczęcie…
Niemiec zna się na talencie
i gotowe przedsięwzięcie.
Publiczności też nie zbraknie
bo z nas każdy pragnie, łaknie.
A do tego, przyznasz chyba
„Na bezrybiu i rak ryba”.
No, więc dalej, naprzód,
śmiało -tnij na scenie z wielką chwałą
deklamacje i koziołki
łykaj myszy, karaluchy
ławy, ławki, stoły, stołki,
mydło, świece, noże, muchy,
łyp oczami w lewo, prawo —
aż się zerwie huczne brawo,
aż sam major, nasz dobrodziej
oklaskami się nagrodzi.
Gdyś spragniony jest nowości
gdy duchowy czujesz głód,
to cię giełda znów ugości
wrażeń zaznać możesz wbród,
do zawrotu słabych głów.
Czego tylko żądasz — mów:
bluzy i strzeleckie spodnie,
chleb, portfele, portmonetki,
przerobione buty modnie,
rękawiczki i skarpetki
tu dostaniesz, bez przesady
i kolacje i obiady,
czapki, chustki, kamizelki
i podeszwy i rzemienie
i bielizny możesz wszelkiej
po zniżonej dostać cenie.
Dwóch rodzajów masz handlarzy:
jednych zmusza dzienna bieda,
zgubny nałóg — papierosy,
tym na kwintę wiszą nosy.
Drugich poznasz też po twarzy
niby władców i mocarzy.
Taki się oszukać nie da
każdy z nich chce bez wyjątku
dojść na wojnie do majątku.
Tu zachowuj się roztropnie,
bo ten zawsze swego dopnie
i na wszystko ci się waży
do szelmowskich zdolny zmów.
To prawdziwy typ giełdziarzy,
wprost na opis brak mi słów.
Przy rysunku przedstawiającym biegnącego legionistę, znajduje się „Ballada”:
bieży legun zdyszany
na kwaterę zmartwiony i struty.
Bystro spojrzał ku pryczy,
zaklął strasznie i krzyczy:
„Skradziono mi nowe spodnie i buty!”
Siedząc sobie w altanie,
słyszałem targowanie,
szept cichy pełen kupieckiej podniety…
Może moje — myślałem
i przybiegłem tu cwałem
widzę, że moje to rzeczy, niestety!

Mówi o tern wiersz p, t, „Marsz głodowy ofiar Szczypiorno”.
Dogasa powoli słoneczny już szlak
a zachód purpurą wciąż płonie —
wyroków niebieskich zapewne to znak
cierń nowy w męczeńskiej koronie.
W ponurej pomroce rysuje się świat,
jak wielka samotna mogiła,
na ziemię bezwładną upiorny sen padł,
godzina mar — duchów wybiła.
Z tajemnej oddali, co ginie, gdzieś w mgłach
szmer płynie jak zgrzyt w nocną ciszę…
O zgrozo ogromny wyłania się strach
tłum cieni się dziwny kołysze
Twarz zżółkłą swą księżyc wynurzą z za chmur
blask miesza z mdłem światłem latarni-
widmowy bez końca rozciąga się sznur
i coraz to gwarniej i gwarniej.
Jak duszno! Powietrza! Ach — piersi tchu brak
krew falą uderza do głowy —
żałobny korowód w nieznany mknie szlak,
posępnie brzmi marsz pogrzebowy.
Zsiniałe drżą usta, bezsilny łka głos,
ból szarpie łańcucha ogniwo.
Hej! krwawą daninę swą zbiera zły los,
śmierć zbiera głodowe swe żniwo.
Tron ofiar Szczypiórna wciąż snuje się w dal
w kraj snów nieziszczonych, kraj nowy,
stłumiony jęk kona, rozpływa się żal,
zamiera już marsz pogrzebowy…
Jakaż siła żywotna tkwiła w duchu legionowym, ileż w nim było hartu i woli — świadczy najlepiej wiersz, który dziś jest aktualny w swych hasłach i przewodniej myśli:
z zamknietemi stojąc oczy!
Iść przebojem — a nie czekać,
gdy was burza w przyszłość stoczy.
A więc wznieście w górę czoła
w przyszłość idźcie pewnym krokiem!
Niech pomocy nikt nie woła,
mierzyć wszystko hardym okiem!
Wówczas sami zobaczycie,
że swym losem kierujecie —
gdy staniecie już na szczycie,
jako władcy na tym świecie!
S. KAZ.
(*) – Pisownia oryginalna wierszy jak i artykułu